Święta Monika

         W Wyznaniach św. Augustyn wiele pięknych słów poświęca swojej matce Monice. Pisze o niej, że jako matka urodziła go nie tylko fizycznie, wydając go na świat, ale zrodziła go także duchowo, do życia w łasce Bożej.

       Monika przyszła na świat w pobożnej chrześcijańskiej rodzinie. Wychowana była w skromności i umiarkowaniu, miała mocny i prawy charakter. Wydano ją za mąż za Patrycjusza, który był poganinem. Nie miał on łatwego charakteru. Był człowiekiem o wspaniałomyślnych i szlachetnych odruchach, ale wybuchowym i skorym do gniewu. Kochał i szanował swoją żonę, doceniał jej zalety, co nie przeszkadzało mu jednak dopuszczać się zdrad małżeńskich. Monika cierpliwie, w milczeniu znosiła wszystko, nie narzekała, nie skarżyła się. Dzięki temu nigdy nie dochodziło między nimi do awantur, kłótni czy choćby sprzeczek. Łagodnością, spokojem, opanowaniem zjednała sobie nawet uprzedzoną do niej początkowo teściową, z którą potem żyła w serdecznej przyjaźni. W końcu pozyskała też dla Boga swego męża, który pod koniec życia przyjął chrzest.

         Troskliwie zajmowała się domem, świadczyła miłosierdzie potrzebującym. Była człowiekiem pokoju. Starała się zawsze doprowadzić do zgody ludzi rozdzielonych sporem. Umiała wysłuchać każdej ze zwaśnionych stron, ale tego, co usłyszała od jednych, nigdy nie powtarzała drugim, aby nie wzmagać i nie rozjątrzać wrogości. Mówiła tylko to, co mogło służyć pojednaniu.
Wychowując dzieci (a miała ich prawdopodobnie troje lub czworo: Augustyna, jego brata Nawigiusza i jedną lub dwie nie znane nam z imienia córki) troszczyła się przede wszystkim o ich wieczne dobro. Augustyn pisze o matce, że przeżywała na nowo ból macierzyński, ilekroć widziała, że któreś z jej dzieci odchodzi od Boga.

           Przedmiotem jej matczynej troski był przede wszystkim sam Augustyn. Towarzyszyła mu wiernie swoją modlitwą i łzami wylewanymi przed Bogiem w intencji jego nawrócenia przez prawie 30 lat. Z Afryki podążyła za nim do Rzymu, potem do Mediolanu. Ufała Bogu, że wysłucha jej próśb. Pewien biskup, którego prosiła, aby spróbował odwieść Augustyna od jego błędów, pocieszył ją kiedyś słowami: Nie może się to stać, aby syn takich łez miał zginąć. Jej wytrwałą modlitwę Bóg wysłuchał i wynagrodził bardziej, niż się spodziewała. Augustyn nie tylko przyjął chrzest, ale został kapłanem i biskupem, wielkim teologiem i pisarzem, zakonodawcą, jednym z największych świętych w Kościele.

       Znany obraz przedstawia ich oboje: matkę i syna, zatopionych w rozważaniu i kontemplacji tajemnic Bożych. Augustyn wspomina: wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, czym będzie życie wieczne zbawionych, to czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało. Podczas tej rozmowy Monika powiedziała synowi: Chciałam przed śmiercią ujrzeć ciebie chrześcijaninem, a Bóg obdarzył mnie ponad moje życzenie, bo widzę, jak wzgardziwszy szczęściem doczesnym, stałeś się Jego sługą. Co ja tu robię jeszcze? Było to kilkanaście dni przed jej śmiercią. Mieszkali wtedy w Ostii u ujścia Tybru, przygotowując się do powrotnej żeglugi w stronę Afryki. I tam w Italii, daleko od stron rodzinnych, Augustyn pochował swoją matkę. Ale Monika nie martwiła się wcale, że spocznie na obczyźnie. Przed śmiercią mówiła: Nic nie jest dalekie dla Boga. Nieważne, gdzie złożycie moje ciało. Tylko o jedno was proszę, żebyście – gdziekolwiek będziecie – wspominali mnie przed ołtarzem Pańskim.